wtorek, 5 czerwca 2012

Anne of Green Gables.

Odkąd w dzieciństwie przeczytałam Anię z Zielonego Wzgórza cala bolączka mojego istnienia przeniosła się na fakt, że nie urodziłam się piegowatym rudzielcem o zielonych oczach.

Dzisiejsza bajka, które miałam okazję tworzyć z piękną Leną w moim rodzinnym mieście zdecydowanie ulżyła moim cierpieniom. Ponoć kobiety nie lubią piękniejszych od siebie - ja natomiast je uwielbiam. Możliwość uchwycenia na zdjęciach tych pięknych istotek daje mi niesamowite pokłady radości. Tak duże, że zapominam o smutku związanym z "niebyciem" pewną Anią.

Lena VIII
Lena
Lenka V
Lena VI
Lena VII
Lena III

6 komentarzy:

  1. łaaa, jakie piękne dziewczę!
    i zdjęcia genialne, ta zieleń i ta rudość, mmmm.

    OdpowiedzUsuń
  2. jeśli to jej naturalny kolor, to jest bardzo ładny, godny pozazdroszczenia (chociaż mi tam niespieszno do zmiany koloru;))
    i bardzo zacne masz to rodzinne miasto! aż mnie ochota na zdjęcia nabiera.
    tylko trzeba mieć kiedy i z kim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lena naturalnie jest blondynką, co nie zmienia faktu, że w rudym jej idealnie :)

      Usuń
    2. nigdy bym nie powiedziała, że jest blondynką, toż to "urodzony" rudzielec!

      Usuń
  3. cudne dziewczę, piękne miejsce!

    OdpowiedzUsuń
  4. ale piękne zdjęcia. Kiedy byłam mała uwielbiałam czytać Anię, przeczytałam wszystkie tomy. Marzyłam o rudych włosach i o tych kanadyjskich wyspach/łąkach/dolinach fiołków i jeziorach lśniących wód. A na włosy dopiero w liceum się odważyłam. I okazało się, że to strzał w dziesiątkę. Choć oczy mam brązowe a piegów brak.
    Coraz rzadziej można spotkać dziewczyny, które lubią/ły Anię. Większość dziewczyn jakie znam, mówi, że to jedna z najgorszych książek jakie musiały czytać w szkole *moje serce krwawi*
    Miłego wieczoru!

    OdpowiedzUsuń