Listopad był smutny i stresujący, grudzień znikł równie szybko co się pojawił i nagle jestem z powrotem i dopiero teraz to wszystko mnie uderza. Ale znowu nie ma czasu na zatrzymanie i zastanowienie, bo Londyn pędzi i muszę za nim nadążyć.
2013 był rokiem zmiany. Myślenia o zmianie, przygotowywania się do zmiany, przyzwyczajania się do niej.
Ciągle słyszę o jakiejś odwadze i nie wiem, o kim mówią, bo ja na pewno nie jestem odważna. Boję się wszystkiego, w każdej istniejącej sekundzie. Boję się pszczół i latania samolotem, boję się odezwać i boję się końca świata. Boję się o bliskich i o to, że nigdy nie będę czyimś ulubionym człowiekiem.
Może nikomu tak naprawdę nie potrzeba odwagi, tylko odrobiny wiary we własne szczęście?
piękne zdjęcia, choć czuć w nich twój niepokój, a z drugiej strony są takie ciche i delikatne.
OdpowiedzUsuńu mnie również 2013 to rok zmian. odrobina wiary we własne szczęście, tego poproszę dużo :)