model: Lena
czwartek, 29 grudnia 2011
środa, 28 grudnia 2011
poniedziałek, 5 grudnia 2011
sobota, 26 listopada 2011
szczęście.
"Wyświadczanie przysług sprawia mi przyjemność. Może więc nie jestem całkiem bezinteresowna, bo to, co robię, sprawia, że lepiej się oceniam. Lubię ludzi i zawsze z góry zakładam, że mają dobre intencje. Naprawdę nie wszystko szło mi jak po maśle. (...) Nie znoszę zadręczać się złymi myślami, nie rozpamiętuję porażek i nie zastanawiam się: "A co, jeśli się nie uda?". Moje samopoczucie nie jest też uzależnione od czyichś zewnętrznych ocen. Wiem, na co mnie stać, a co powinnam jeszcze dopracować. (...)
W osiągnięciu szczęścia pomaga Dominice także to, że potrafi koncentrować się na dobrych rzeczach, które jej się przytrafiają. Jeśli stale sobie o nich przypominasz, nie pozwolisz by zbyt szybko ulotniły się z Twojej podświadomości. W końcu zawsze można znaleźć powody do zadowolenia: dach nad głową, zdrowie, a choćby i to, że możesz zjeść pyszny deser. W osiągnięciu codziennego szczęścia sprawdza się proste prawo: jeśli zaczniesz zachowywać się w określony sposób, odczujesz odpowiednie emocje."
Maria Barcz "W czepku urodzone" (Glamour Grudzień 2011)
W ramach starań o moje własne bardziej pozytywne podejście do życia (: Przy okazji polecam całego grudniowego Glamoura, w tym numerze zaskoczyła mnie ilość wyjątkowo trafnych i ciekawych artykułów.
A dla spotęgowania pozytywności, piosenka z którą lubię się ostatnio budzić (: Miłej soboty!
środa, 16 listopada 2011
środa.
Tych, którzy nie wiedzą, że jest, zapraszam do odwiedzenia mojego drugiego bloga, w którym daję upust wszystkim moim małym pasjom do książek, filmów, seriali, miejsc i ładnych rzeczy wszelkiej maści (:
poniedziałek, 7 listopada 2011
probably the best city in the world.
Gdybym podróżowała trochę więcej, chyba byłby ze mnie bardzo, bardzo zły bloger jeśli chodzi o fotorelacje (; Ale dotarliśmy do ostatniej już części, więc przedstawiam Wam: Braşov.
Genialna koncepcja: za jedną cenę (w zależności od rozmiaru kubeczka równowartość 5 lub 7 złotych) można było sobie nakładać do woli lodów (20 smaków!) i dodatków. Lody może nie były najlepszej jakości, ale kto by wybrzydzał, skoro pomysł tak idealny (;
W trakcie naszego pobytu w Brasovie odbywało się Romanian Music Awards - jedna z większych imprez muzycznych w Rumunii organizowana przez stację muzyczną Music Channel i Radio 21. Obejmowała wręczenie nagród + występy i trwała - uwaga - ponad 7 godzin! Jeśli dodam, że nie obejmowała występów żadnej zagranicznej gwiazdy, chyba będziecie w stanie sobie wyobrazić jak "bogaty" mają Rumuni swój przemysł muzyczny (: Byłby to spokojnie temat na oddzielną notkę, ale zakładam, że to raczej nie leży w kwestii Waszych zainteresować, więc odpuszczę zanudzanie (; Na zdjęciu zbudowana już scena stojąca na głównym placu Starego Miasta, dzień przed imprezą.
Nad miastem góruje wielki napisz przypominający trochę... no właśnie (; Wzdłuż tego pagórka kursuje kolejka linowa, którą można wjechać na wysokość napisu. Nie widać tego na zdjęciu, ale na prawo od niego znajduje się malutki taras widokowy, na który również się udałyśmy.
Dzień przed wyjazdem udałyśmy się jeszcze do pobliskiego Rasnova, odwiedzić wyjątkowo uroczy zameczek-cytadelę z przepięknym widokiem na miasteczko i góry Bucegi.
Genialna koncepcja: za jedną cenę (w zależności od rozmiaru kubeczka równowartość 5 lub 7 złotych) można było sobie nakładać do woli lodów (20 smaków!) i dodatków. Lody może nie były najlepszej jakości, ale kto by wybrzydzał, skoro pomysł tak idealny (;
W trakcie naszego pobytu w Brasovie odbywało się Romanian Music Awards - jedna z większych imprez muzycznych w Rumunii organizowana przez stację muzyczną Music Channel i Radio 21. Obejmowała wręczenie nagród + występy i trwała - uwaga - ponad 7 godzin! Jeśli dodam, że nie obejmowała występów żadnej zagranicznej gwiazdy, chyba będziecie w stanie sobie wyobrazić jak "bogaty" mają Rumuni swój przemysł muzyczny (: Byłby to spokojnie temat na oddzielną notkę, ale zakładam, że to raczej nie leży w kwestii Waszych zainteresować, więc odpuszczę zanudzanie (; Na zdjęciu zbudowana już scena stojąca na głównym placu Starego Miasta, dzień przed imprezą.
Nad miastem góruje wielki napisz przypominający trochę... no właśnie (; Wzdłuż tego pagórka kursuje kolejka linowa, którą można wjechać na wysokość napisu. Nie widać tego na zdjęciu, ale na prawo od niego znajduje się malutki taras widokowy, na który również się udałyśmy.
Dzień przed wyjazdem udałyśmy się jeszcze do pobliskiego Rasnova, odwiedzić wyjątkowo uroczy zameczek-cytadelę z przepięknym widokiem na miasteczko i góry Bucegi.
poniedziałek, 24 października 2011
Bucuresti & Constanta
Dosyć długo zabierałam się do tego posta, bo z tych dwóch miast mam chyba najmniej przyjemne wspomnienia. W Bukareszcie pobyt "umiliła" nam firma u której wynajmowałyśmy mieszkanie - historia zbyt długa i zawiła by opowiadać, krótko mówiąc codziennie musiałyśmy się przeprowadzać i każdą z trzech nocy spędziłyśmy w innym miejscu. Nic więc dziwnego, że więcej czasu poświęcałyśmy przemieszczaniu się z jednego mieszkania do drugiego niż zwiedzaniu miasta. W Constanty natomiast czekał na nas taksówkarz, który kompletnie się zgubił i ani myślał z tej okazji opuścić nam ceny za kurs, koszmarna łazienka i hałaśliwy Turcy sąsiadujący z nami w hostelu oraz codzienna gehenna przy zamykaniu naszego pokoju, który de facto zamknąć się nie chciał. Przez te 5 dni najadłyśmy się sporo nerwów, ale ostatni punkt na mapie naszej wycieczki miał nam to wynagrodzić z nawiązką (:
Gdybym miała opisać Bukareszt w jak najkrótszym zdaniu powiedziałabym, że jest pełen kontrastów. Chociaż to zdjęcie wygląda jakbyśmy zapuściły się w trochę biedniejszą dzielnicę, to podwórko w rozpadającym się budynku znajdowało się tuż obok naszego drugiego mieszkania, pomiędzy nowiutkimi blokami. Tego typu "niespodzianki" można tam znaleźć na każdym kroku.
Po co się martwić mokrym praniem skoro można je wywiesić na samym środku ulicy? (;
Widok w kierunku ścisłego centrum.
Park Izvor. Będąc kilka dni wcześniej w Wiedniu zastałyśmy koszmarnie zaśmiecone trawniki, natomiast rumuńskie parki ku naszemu zaskoczeniu lśniły czystością. Szkoda, że nie przekładało się to na miasto ogółem - Bukareszt niestety potrafił okropnie śmierdzieć...
Widoczny z parku kawałek Parlamentu. Jest to drugi co do wielkości (po Pentagonie) największy budynek rządkowy. Chciałam go obejść dookoła, ale Magda, która miała to już za sobą, kategorycznie zaprotestowała (; Ponoć zajmuje to ponad godzinę!
Constanta to jedna z najpopularniejszych nadmorskich miejscowości u wybrzeży Morza Czarnego, jednak w żadnym stopniu nie przypomina tego, do czego przyzwyczaiły mnie polskie kurorty (chociaż mogło to być spowodowane faktem, że przyjechałyśmy poza sezonem). Najmilszym zaskoczeniem zdecydowanie okazała się pogoda - temperatura w okolicach 30 stopni to nie jest coś, do czego jesteśmy przyzwyczajeni w Polsce we wrześniu (;
Chłopak kierujący hostelem skierował nas na plażę słowami "cały czas prosto", jednak musiałyśmy sporo nabłądzić zanim w końcu się na niej znalazłyśmy. Ledwo odnalazłyśmy malutką ścieżynkę i zejście z pagórka tuż pomiędzy najzwyklejszym na świecie osiedlem szarawych bloków a wielką budową na której stawiano nowy kurort. Widzicie jednak, że było warto trochę pobłądzić (:
Jeden z najbardziej znanych punktów: Kasyno, obecnie już puste i niedziałające.
Gdybym miała opisać Bukareszt w jak najkrótszym zdaniu powiedziałabym, że jest pełen kontrastów. Chociaż to zdjęcie wygląda jakbyśmy zapuściły się w trochę biedniejszą dzielnicę, to podwórko w rozpadającym się budynku znajdowało się tuż obok naszego drugiego mieszkania, pomiędzy nowiutkimi blokami. Tego typu "niespodzianki" można tam znaleźć na każdym kroku.
Po co się martwić mokrym praniem skoro można je wywiesić na samym środku ulicy? (;
Widok w kierunku ścisłego centrum.
Park Izvor. Będąc kilka dni wcześniej w Wiedniu zastałyśmy koszmarnie zaśmiecone trawniki, natomiast rumuńskie parki ku naszemu zaskoczeniu lśniły czystością. Szkoda, że nie przekładało się to na miasto ogółem - Bukareszt niestety potrafił okropnie śmierdzieć...
Widoczny z parku kawałek Parlamentu. Jest to drugi co do wielkości (po Pentagonie) największy budynek rządkowy. Chciałam go obejść dookoła, ale Magda, która miała to już za sobą, kategorycznie zaprotestowała (; Ponoć zajmuje to ponad godzinę!
Constanta to jedna z najpopularniejszych nadmorskich miejscowości u wybrzeży Morza Czarnego, jednak w żadnym stopniu nie przypomina tego, do czego przyzwyczaiły mnie polskie kurorty (chociaż mogło to być spowodowane faktem, że przyjechałyśmy poza sezonem). Najmilszym zaskoczeniem zdecydowanie okazała się pogoda - temperatura w okolicach 30 stopni to nie jest coś, do czego jesteśmy przyzwyczajeni w Polsce we wrześniu (;
Chłopak kierujący hostelem skierował nas na plażę słowami "cały czas prosto", jednak musiałyśmy sporo nabłądzić zanim w końcu się na niej znalazłyśmy. Ledwo odnalazłyśmy malutką ścieżynkę i zejście z pagórka tuż pomiędzy najzwyklejszym na świecie osiedlem szarawych bloków a wielką budową na której stawiano nowy kurort. Widzicie jednak, że było warto trochę pobłądzić (:
Jeden z najbardziej znanych punktów: Kasyno, obecnie już puste i niedziałające.
zdjęcia z Constanty autorstwa Magdy
środa, 12 października 2011
Sighişoara
Sighişoara to małe rumuńskie miasteczko położone w Siedmiogrodzie, regionie który wszyscy pewnie znacie pod jego rumuńską nazwą - Transilvania. Jest wyjątkowo popularne wśród turystów, gdyż posiada świetnie zachowane Stare Miasto pełniące niegdyś funkcję cytadeli.
Turnul cu Ceas, czyli Wieża Zegarowa. Wybudowana w XIV wieku, w XVII umieszczono w niej zegar, który odmierza czas nieprzerwanie aż do dziś. Oprócz zegara znajdują się tam również figurki zmieniające się w zależności od pory dnia i dnia tygodnia.
Sighisoara ma jeszcze inny powód do sławy: tutaj urodził się Vlad Tepes, pierwowzór Draculi.
Mieszkańcy oczywiście skwapliwie korzystają ze sławy, jaką przynosi im słynny wampir: praktycznie każda pamiątka jaką można zakupić w Sighisoarze dotyczy właśnie jego. Na zdjęciu po lewej: restauracja w niegdysiejszym domu Draculi, po prawej: Dracula we własnej osobie spacerujący uliczkami Starego Miasta (;
Drewniane schody wybudowane w 1642 roku. Miały chronić przed śniegiem i deszczem chodzące do położonej na wzgórzu szkoły, pierwotnie posiadały 300 stopni, jednak po roku 1849 ich liczba została zredukowana do 175.
Subskrybuj:
Posty (Atom)